Mięczak zakaźny
Mięczak zakaźny to schorzenie wywołane przez Poxviridae, objawiajace się od 2 tyg do nawet pół roku po zakażeniu, bladymi grudkami wielkości ok 0,5 cm w wyraźnym wgłębieniem w środku. Ma się wrażenie, że w krostkach jest płyn, ale po nakłuciu nie daje się nic wycisnąć, a znajdziemy twardą, perłową grudeczkę.
Pojawia się u dzieci do ok 5 rż i u dorosłych, często w okolicach narządów płciowych, jako choroba przenoszona podczas kontaktów płciowych. Choroba nie jest groźna sama w sobie, ale jest zakaźna, wygląda paskudnie, roznosi się na nowe obszary ciała, a rozdrapane zmiany potrafią ropieć od nadkażenia bakteryjnego.
Przez kilka miesięcy moja najmłodsza córka borykała się z zakażeniem mięczakiem zakaźnym. Paskudne krosty umieściły się pod pachami, w zgięciach łokciowych i kolanowych. Jedyną propozycją lekarza było smarowanie zmian 5% ługiem potasowym lub wypalanie każdej krosty. Nie miałam sumienia zafundować mojej 3 latce takiego cierpienia. Mięciutkie ciałko, delikatna skórka zwłaszcza pod paszkami-no zwyczajnie sumienie mi nie pozwalało.
Szukałam naturalnych metod pozbycia się paskud spowodowanych przez mięczaka zakaźnego, zwłaszcza, że było ich już ok 20 sztuk i pojawiały się nowe, a stare rosły. Mała drapała je i widać było pojedyncze nadkażenia. Córka zaczęła dostawać zioła oczyszczające organizm i zaczęłam stosować różne maści.
Pierwsze co spróbowałam, to maść z całego ziela glistnika jaskółczego ziela. Maść zawierała zmielone wraz z sokiem ziele glistnika jaskółcze ziele oraz wosk i oliwę. Niestety nie było widać nawet zahamowania choroby. Bardzo mnie to zdziwiło, bo glistnik znany jest zielarzom jako wspaniała roślina do likwidacji zmian skórnych, w tym i pochodzenia wirusowego, a takim jest mięczak zakaźny.
Kolejną próbę zrobiłam na maści na bazie lanoliny z żywicą z Croton lechleri czyli tzw smoczej krwi. Przestały pojawiać się nowe krostki, ale niestety po ok tygodniu choroba wznowiła atak i był porządny wysyp. Zdecydowałam się na żywicę, bo w sprzedaży są maści robione na jej podstawie i dedykowane do leczenia mięczaka złośliwego.
Kolejna maść została zrobiona przez inną zielarkę i była przeznaczona do leczeń gronkowca złocistego. I ta nie zdała egzaminu. (Oczywiście maść, nie zielarka, bo sama mam świadomość, że każdy człowiek inny i co skutkuje u jednego, to u drugiego jest jak placebo).
Kolejna i kolejna….
Juz miałam sie poddać i zdecydować na wypalanie, bo wszystko co znane wypróbowalam i efektów nie było, a mała miała zmian coraz więcej i coraz rozleglejsze, poza tym zaczęły pojawiac sie na brzuszku i bałam się, że zostaną wirusy przeniesione w okolice krocza, gdzie leczenie byłoby prawdziwym koszmarem.
Kto mnie jednak zna, to wie, że jeśli chodzi o moje dzieci, to jestem jak lwica i nie odpuszczam, kiedy widzę, że dzieje się im krzywda.
Na wsi, wyrosły nam piękne glistniki jaskółcze ziele i postanowiłam nie robić maści, a posmarować zmiany świeżym, pomarańczowym sokiem.
Mała krzyczała, że boli, chociaż nie wiem czy to raczej nie był bunt, na samo smarowanie, bo panicznie bała sie dotykania krostek. Po 2-3 posmarowaniach, zmiany zaczęły sie zaogniać i widać wyraźnie było, że robi sie stan zapalny. Potem na czubku krosty pojawiał się pęcherzyk z ropką, szybko pękał, obsychał i odpadał. Po odpadnięciu zawsze było silne, ale krótkie krwawienie z miejsca chorego. Po czym pojawiał się płaski, niewielki strupek, a sama krosta znikała w oczach. W ciagu kilku dni uporaliśmy się z kilkunastoma krostami. I obecnie córka ma już tylko kilka strupeczków ostatecznych. Myślę, że wygraliśmy walkę.
Od pań w przedszkolu i po wpisach internetowych widzę, że chorych jest wiele. Mam nadzieję, że i u nich posmarowane świeżym sokiem(!!) glistnikowym zmiany znikną jak u mojej córki. Nie maść, awłasnie świeży sok.
Ps. W epikryzach mozna też wyczytać, że czasami dochodzi do samowyleczeń. U naszej córki, było widać poprawę tylko w smarowanych krostach, więc nie ma podstaw by twierdzić, że to nie glistnik a samowyleczenie.
Ps Zapraszam do czytania facebooka, gdzie często zamieszczam krótkie wpisy z życia codziennego.
https://www.facebook.com/zioloweszepty
Witam. Dzieki Pani wygrałam walkę z mięczakiem u syna. Niestety po pół roku problem pojawil się u córki 5 lat. Jest o tyle gorzej ze u niej mięczak umiejscowił sie we włosach. Krost nie ma dużo za to są ogromne. Jezeli to nie problem to prosze o kontakt na email bo mam do Pani kilka pytań. Pozdrawiam