Kuchnia

Niskowęglowodanowe babeczki

Siedzę i wertuję literaturę w poszukiwaniu pomocy dla niskociśnieniowców. Mimo chęci jednak, jakoś robota mi nie idzie. Może to bardzo aktywna dwulatka, a może mąż mnie rozprasza, jednym słowem, co usiądę, to któreś z nich ma zaraz potrzebę, by mnie z tego siedzenia wyrwać. Nie mówiąc o popołudniach, kiedy schodzi się do domu reszta dziatwy i koniecznie musi matce przekazać dziesiątki problemów i oczekuje z mojej strony żywej reakcji. Nadszedł, więc czas by sobie dogodzić. Zdecydowałam się czasowo na dietę ketogeniczną, więc odpada cukier, mąka i węglowodany w wysokich dawkach, czyli to co mi się z dogodzeniem podniebiennym kojarzy. Na blogach ketomaniaków znalazłam przepis na muffinki, czyli po polskiemu niskowęglowodanowe babeczki babeczki. Do dzieła.Wychodzi 12 sztuk.

Przepis:
65g mąki kokosowej;
100g rozpuszczonego masła;
4 jajka;
60 ml maślanki lub śmietany 18%;
łyżka kakao gorzkiego;
3 łyżki erytrytolu/ksylitolu lub stewii(stewii trzeba mniej bo słodsza)
2xgarstka owoców jagodowych
łyżeczka proszku do pieczenia;

Wyciągamy miskę, łyżkę i wszystkie produkty na blat. Sadzamy 2 letniego przeszkadzacza obok produktów, bo koniecznie trzeba mu zająć czas czymś pożytecznym i dajemy w rękę drugą łyżkę „do pomagania mamusi”.
Wsypujemy sypkie do miski i każemy przeszkadzaczowi mieszać, silnie trzymając michę, bo ma niby 2 lata, ale krzepę w szorowaniu sztućcem po dnie ma niebywałą. Potem dodajemy mokre składniki i tu już zaczynają się schody, bo małolat zupełnie nie rozumie ze jajem trzaskamy o kant, a nie o blaty z siłą Pudziana. Po wyciągnięciu skorup z miski, wlaniu rozpuszczonego masła itd ponownie miesza klonik strongmena. Na tym etapie zaczynają się poważne straty w ilości masy, bo maluch zdąży się zorientować, że to jest słodkie, a matka nie da rady i trzymać miski i bronić tego co jest w środku. Na sam koniec dodajemy owoce.Zaczynałam od dwóch garści, skończyło się na dodaniu jednej, bo okazało się, że małolat po kryjomu wyjadał z sitka. Przygotowujemy blachę albo z foremkami albo już z gotowymi dziurkami, gdzie wkładamy papilotki. Mnie siostra w ramach prezentu dała dziurowaną i to nawet z papilotkami, więc czułam się w tej sytuacji wygrana, co okazało się później złudne. Odstawiamy dziecko na podłogę w ramach zaakcentowania końca jego pracy, a sami łączymy składniki w misce dokładnie. Nie ma co się spieszyć, ciasto nie opadnie, sprawdziłam. W tzw międzyczasie, zrobiłam herbaty, bo „mama pić” w końcu ciasto było słodkie, a po pić”mama siusiu”, bo przecież herbata za długo w pęcherzyku siedzieć nie będzie.
Wróciłam dokończyć dzieło i tu nastąpiło załamanie psychiczne, bo dziecię uznało, że papilotki zbytnio pomarszczone i każdą z osobna należy wyprostować, wygładzić i przydepnąć, coby do stanu pierwotnego pomarszczenia nie powróciła. Uratowałam 12 sztuk z czego kilka nabrało nowego pofalowania. Reszta będzie wykorzystana do kołowego origami na plastykę u starszaków, bo pewnie jak co roku będą robić kartki świąteczne tą techniką. (Inna sprawa, ze tak już doszłam do wprawy przy trzecim dziecku z tymi kołowymi origami, że św. Józefika to umiem wykółkować na ślepo, łącznie z jego laską).Nakładamy do papilotek ciasto na 3/4 objętości i wstawiamy na 25 minut do piekarnika nastawionego na 180 stopni góra-dół.
W tym czasie sprzątamy blaty, podłogę, myjemy dziecko, przebieramy mu ciuszki, rajstopki, które też uczestniczyły w ciężkiej pracy. Można jak ja to zrobiłam, ubić śmietanę 36% z erytrolem ku ozdobie na górę.
Wyciągamy babeczki i szybko studzimy, bo inaczej będziemy lecieć do szpitala z poparzeniem przełyku u malucha. Nakładamy śmietanę, do smaku i ku rozpaczy matczynej, bo ona idealnie się rozciera na świeżym ubranku malucha, obrusie itd. Kiedy małolat spożywa, my spokojnie zasiadamy i odpoczywamy. Jeść już się nie chce. Cieszymy się, że 2-latek siedzi, je i nic od nas nie chce, przez całe 15 minut, no chyba, że wcześniej się zorientujemy, że malec nie wie, że kolorowy papier papilotek nie jest jadalny.
Jedna niskowęglowodanowa babeczka to niby 161 kcal,w tym 3,2 g białka, 1,76 węglowodanów i 15,4 tłuszczy. Nie liczyłam, ufając, że ktoś dobrze zrobił swoją robotę i to porachował akuratnie.
Na zdjęciu pierwszym widać już skradającego się osobnika, a na drugim jedna babeczka już liźnięta, bo nie dałam rady jedna ręką trzymać napierającej córki, a drugą fotografię czynić. Odpuściłam.

Ps. Rozmowa starszaków z dwulatką. Zrobiłaś babeczki?Ta. A mama ci pomagała?Ta. A dobre są? Nie!
I znowu wyszło, że dość, że matka niewiele robiła, to jeszcze niedobre pomogła !!!!!! upiec. Ciekawe, że takie paskudne, a opędzić się nie można było, by nie wyjadła.
Będę wredna i nie wymyję jej włosów ze śmietany, a co! Foch!

Szeptunka Maria

Jestem kobietą, która postanowiła iść pod prąd, jeśli chodzi o trendy w medycynie akademickiej, szybkim żywieniu i “nowoczesnym” prowadzeniu domu. Skutecznie pokazuję, że można uwolnić się w swoim domu od komercyjnej chemii do sprzątania i sklepowych kosmetyków, leczyć substancjami naturalnymi. Jako wielodzietna matka, jestem przykładem, że można pogodzić macierzyństwo, pracę, hobby i prowadzić swoje życie zgodnie ze swoim sumieniem.

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *