Zbliżają się święta i nie mogły sie obejść bez własnych wędzonych szynek. Tym razem zamarynowałam nie tylko w peklosoli ale i w czosnku, selerze, czerwonym pieprzu oraz oczywiście zielu angielskim i liściach laurowych. Domowym mistrzem wędzenia jest Mąż dzielnie wspierany przez Syna Starszaka. Często słyszę, że w mieście nie można, że to dużo pracy, czasu….Pewnie na balkonie bym wędzarni nie postawiła, ale w domu, w garnku na zrębkach, rybę już wędziłam. A to kolejny krok by poczuć prawdziwy smak mięsa czy ryb.