Historia pustego słoika.
Wciąż marzyłam o dużym, ozdobnym słoju z pokryweczką. Słój, przewiązany ozdobną wstążką i wypełniony gustownymi herbatnikami, stałby sobie na komodzie w stołowym pokoju i czekał na moje koleżanki. Ja podejmowałabym je filiżanką ziołowej herbatki i herbatnikami z owego słoika.
Ów wymarzony słój otrzymałam z okazji Swiąt Wielkanocych od latorośli. Juz po umieszczeniu w nim pierwszej porcji ciastek, miałam się przekonać, że to był podstęp. Prawda była okrutna. Sprowadziłam do domu skrytożerców. Wieczorem wsadzam do słoika ciastka, a następnego dnia znów jest pusty i tylko czasami pozostają na dnie okruszki. Po 2 miesiącach regularnego uzupełniania, wiem jedno-żadna koleżanka z niego się nie poczęstuje.
Ci co sięgną, wyjadają sami, ci co nie mogą dosięgnąć liczą na miłosierdzie wyższych. Chwila moment i ciastek nie ma. Przyłapani na gorącym uczynku, nagle przestają żuć i niewinnie spogladają na mnie……..Przepraszam wszystkie moje koleżanki, nie poczęstuję Was ciastkami z ozdobnego słoja.
A jak robię owe ciastka?
Podstawowy przepis poznałam na blogu Olgi Smile.Trochę go zmieniłam, bo np pozostawianie ciasta surowego w lodówce oznaczało, że po 2h i tak nie będę miala co piec, bo wyjedzą mi takie jakie jest.
Z porcji którą podaję, wychodzi 40 ciastek o srednicy ok5-6cm.
Do miski wkładamy:
400g mąki -pszennej, orkiszowej, żytniej typ 700, bezglutenowej mieszanki, owsianej
130 cukru – pudru, zwykłego, ksylitolu
do 100ml dodatków – wiórki kokosowe, starta czekolada, orzeszki, starte migdały, itd
Mozna też dodać aromat, albo startą skórkę cytryny, cynamon, przyprawę do piernika…..
Dokładnie mieszamy
Dodajemy 200 g startego masła lub innego tłuszczu stałego.
Kilkoma ruchami zagniatamy ciasto, Będą widoczne malutkie kawałeczki masła-nie ma być jednolita kula.
Czasem uda się zagnieść kule, a czasami , jak mnie tym razem, lepią się tylko male kulki.
Jakby juz wogóle nie szło nic zlepić, dodaje kilka ml wody, ale naprawde kilka ml -2-3.
Nie chowam do lodówki bo i poco.
Lepię i rozpłaszczam w dłoniach kulki na placki srednicy 5-6 cm i grubości zmiennej do 1,5cm.
Układam od razu na blaszkę i piekę 10-12 minut w 180 stopniach z termoobiegiem.
Po tym czasie studzę (jak widzicie to też nie zawsze się udaje), wkładam do słoika i napawam się pięknym widokiem do czasu, aż małoletni wrócą z instytucji szkolnych, przedszkolnych itd.